Więcej niż tatuaż

Chyba już wiem dlaczego ludzie tatuują sobie imiona ukochanych na rękach, nogach i tułowiach. Skoro po zmartwychwstaniu będziemy mieć ciała, ale nie będziemy się żenić ani za mąż wychodzić, jest to chyba jakaś forma fiszki. Zerknę i znajdę który to był. Ha!
Dermo–notatnik
Przeżyłam kiedyś spektakularny upadek rowerowy („20% obniżenia terenu? To nie może być dużo!”). Kiedy już oblepiona byłam metrami bieżącymi plastrów i gaz, a leżąc sobie na brzuchu rozmyślałam o kruchości ludzkiego istnienia, zlokalizowałam u siebie wielki żal, ponieważ nie mogłam zobaczyć swojego upadku. A na pewno byłoby się z czego pośmiać. Powzięłam więc postanowienie, że jeśli trafię do Nieba, poproszę Boga by mi ten bolesny epizod odtworzył na jakimś niebiańskim projektorze. Teraz stwierdziłam, że chyba muszę to sobie wytatuować, aby nie zapomnieć. Będę sporządzać dermo-notatki.
Dygresja
A propos notatek. Czy wiecie, że święci, którzy żyją w naszych czasach, swoje dzienniki duchowe i dzieje dusz spisują już prawdopodobnie nie na papirusie, pergaminie czy papierze, ale w jakiejś aplikacji? Czekamy na vlog duchowy. Przyszli święci muszą uważać, bo jak wiemy, to co zostało wrzucone do Internetu już tam pozostanie. Wobec tego ostatnia prośba o zniszczenie prywatnych zapisków staje się coraz bardziej niewykonalna. Choć, jak pokazują hagiografie, to że coś jest wykonalne, nie znaczy wcale, że zostanie wykonane.
Ciało Chrystusa
Wracając jednak do tatuaży ukochanych, warto zwrócić uwagę, że Jezus Chrystus przebywając u Ojca w Niebie posiada… ciało. Przecież wstąpił do nieba wraz z ciałem. Uwielbione i zmartwychwstałe, zapewne inne niż nasze, ale ciało. Co więcej jest to ciało naznaczone męką, to samo, którego prawdziwość badał (lub nie) Tomasz–bliźniak i to samo, które spożywało pieczoną rybę w wieczerniku. Jest taki nieustannie przywoływany fragment z Księgi Izajasza, który wszyscy znamy: Oto wyryłem cię na obu dłoniach. Jezus przebywając w Chwale Ojca ma nas wyrytych na obu dłoniach! Cały czas. Gdyby chciał, mógłby przecież zmartwychwstając sprawić, by ślady gwoździ czy włóczni zniknęły. A jednak pozostały.
Połóż mnie jak pieczęć
Księga Pieśni nad Pieśniami to dialog Oblubieńca i Oblubienicy. Kim oni są? Żydzi, którzy nota bene otaczają tę kilkustronicową książeczkę ogromną czcią, a nawet twierdzą, że cały świat nie jest wart chwili, gdy została mu ona przez Jahwe ofiarowana, widzą w Oblubieńcu Boga, zaś w Oblubienicy Naród Wybrany. Oblubieniec przemawia do ukochanej, miłuje ją, ona zaś słucha Go, poszukuje, przebywa w Jego obecności. Ile jest czułości w ich słowach! Aż jesteśmy zgorszeni, że w Biblii takie cuda. My uważamy, że Oblubieńcem jest Chrystus, a Jego Oblubienicą – Kościół. Istnieją malowidła wyobrażające Kościół jako kobietę i nie są wcale rzadkością. Miłość kobiety i mężczyzny jest więc obrazem miłości Boga do człowieka i to miłości czułej, oddanej, wiernej, o wiele bardziej niż jakiekolwiek ludzkie uczucie. Miłości, która gotowa jest na śmierć i to śmierć krzyżową. Stefan kardynał Wyszyński powiedział: każda prawdziwa miłość ma swój Wielki Piątek. Chrystus swoja śmiercią ocalił nas, swój Kościół, swoją Oblubienicę. Zasłonił nas własnym ciałem. I ślady męki, które pozostały na Jego ciele są wiecznym dowodem Jego Miłości. Tatuaże z imionami Renaty czy Norberta to przy tym nic.
Na wieki wieków
Tak naprawdę po zmartwychwstaniu raczej nie zachowają się nasze naskórne notatki, imiona, piękne znaki i złote myśli po chińsku[1] i wszelkie runy, wszystko to zniknie. Ale my zawsze będziemy wyryci na obu dłoniach Jezusa Chrystusa.
[1] Chodzą słuchy, że jeśli ktoś nie zna chińskiego, a robi sobie tatuaż w tym języku, to może się okazać, że ma na ręce napis: „dwie sajgonki i pieczarka w cieście na wynos”.

Giovanna Jakimowicz
Autor