Czy ludzie tańczyli na ulicy przed grzechem pierworodnym?

Miałam refleksję. Wspólnie tańczący ludzie w korkach. W moim mieście ludzie nie tańczą na ulicy, ale co najwyżej wpychają się w kolejkę, żeby szybciej dojechać. Pozdrawiamy się w drodze środkowym palcem. Dobrze, że nie słyszymy tego co czasem krzyczymy w autach. Macie racje, przesadzam.
W każdym razie, skąd bierze się to napięcie? Wracam z pracy wcześniej niż zwykle, ale i tak każde czerwone światło i każdy proszący o możliwość włączenia się do ruchu pojazd wzbudza mój gniew. Przyczajona agresja, czekająca na dogodny moment. Niebezpieczna broń. Nigdy nie umiałam posługiwać się bronią. Zapytaj mnie: w czym problem?
W kolejce sklepowej nigdy bym się nie odważyła powiedzieć komuś żeby spadał. Prawdopodobnie do czasu, patrząc na to jak coraz częściej sięgam „po broń”. Powiesz: jest zima, nie uprawiasz sportu i jesteś sfrustrowana. Będziesz miał rację, ale nie usprawiedliwiaj mnie. Te moje (nasze) nieuczesane emocje pokazują mi, że bardziej niż nowego katalizatora potrzebuję nawrócenia.
No dobrze, ale odchodzimy od tematu. Miało być o filmie. La La Land, to rodzaj kolorowanki. Jest jak rzut okiem w kalejdoskop. Nawiązuje do starych dobrych musicali, na których się wychowywałam. Filmy pełne optymizmu, zapraszające do świata, gdzie nie ma miejsca na przemoc i wszechobecne dzisiaj rozerotyzowanie.
No więc ludzie stojący w korkach, wychodzą z samochodów i synchronicznie tańczą na zatłoczonej ulicy. Bez kompleksów, bez nerwów (z wyjątkiem głównej bohaterki ;), bez braku tolerancji dla błędów. Dla tej jednej sceny warto obejrzeć ten film. Mimo przesadnego odrealnienia La La Landu możemy ten kontrast wykorzystać na naszą korzyść. Jest środa popielcowa. Czy ludzie przed grzechem pierworodnym tańczyli na ulicach?
Kiedy myślę o grzechu, w mojej pamięci często pojawia się obraz i parę słów z katechezy ks. Nikosa Skurasa o życiu rodziny przed grzechem pierworodnym. Ta myśl nieustannie wraca jak bezpański pies do moich myśli. Pragniemy być kochani i kochać innych. My, pierwszy człowiek, kochaliśmy i służyliśmy innym dzięki pępowinie z Bogiem, przez którą z rana płynęły hektolitry miłości. Aż do słodkiego przesytu (przesyt miłości to raczej oksymoron). Więc wołaliśmy, że chcemy kochać innych. I dostawaliśmy jeszcze więcej. Tymczasem siedzę w aucie i wyzywam kierowców od idiotów.
Powiesz: to absurd, bo świat jest pełen zła, a nie utopijny jak w musicalu. Kiedy jednak doprowadziliśmy do tego, że nie wolno nam głośno śpiewać, ani tańczyć na ulicy? A może właśnie dlatego, że nie tańczymy, jest w nas tyle agresji?
Nastał (ładnie to ujmując) czas postu. Moment w którym ja i Ty, możemy powiedzieć Bogu: tak, napraw mnie. Pozwolić, żeby Bóg w Ewangelii zafundował nam przegląd wnętrza i karmił człowieka w nas. A któregoś, bliżej jeszcze nieznanego dnia, zatańczymy.
Owocnego postu

Elwira Ginalska
Autor