Dlaczego nie?

Czekanie z seksem do ślubu to najgorsza rzecz, jaka może się człowiekowi przydarzyć. I najlepsza.
Jesteśmy parą tydzień. Karol przyjechał do mnie, do Krakowa. Siedzimy na kanapie. Nagle przypominam sobie o ważnej sprawie, której jeszcze nie przegadaliśmy. „Karol, bo ja bym chciała czekać z seksem do ślubu, dobra?”
Obalmy mity
Jeśli czekacie, to o tym wiecie. Ale mam wrażenie, że połowa świata nie zdaje sobie z tego sprawy.
TO, ŻE CZEKAM, NIE ZNACZY, ŻE NIE CHCĘ.
Chcę, i to bardzo, bo go kocham. Więc jeślibyśmy nie współżyli, bo nie mamy ochoty, to po pierwsze coś z nami albo naszym związkiem byłoby bardzo nie tak, po drugie czekanie nie przyniosłoby żadnych owoców.
Fanaberie Kościoła i seks wymyślony przez diabła
Niektórym wydaje się też, że to tylko taki Kościelny wymysł – ktoś dawno temu postanowił, że współżycie przed ślubem jest złe, a teraz reszta to powtarza, w nieczystości doszukując się najgorszego grzechu świata.
Tylko to nie jest tak. Choć było wiele momentów, kiedy zastanawiałam się, kogo mam obwiniać za ten durny pomysł z czystością, to wiem, że takie stanowisko Kościoła nie jest po to, by zniszczyć mi życie i nie pozwolić się nim cieszyć – jest po to, bym tego życia nie zepsuła. Kościół się o mnie troszczy, a nie chce mnie pognębić – również tym zakazem.
Bo patrząc na to z obiektywizmem, na który pewnie nie mogę się zdobyć, gdybym nie wierzyła też bym czekała. Nie jest dla mnie jedynym argumentem „nie mogę, bo to grzech”. Nie współżyję dlatego, że chcę być w taki sposób tylko z moim mężem. Dlatego, że gdybyśmy zaczęli, to najprawdopodobniej nie wychodzilibyśmy z łóżka, co zabrałoby nam czas na rozmowy i poznawanie się. Dlatego, że seks jest strasznie wiążący na płaszczyźnie biologiczno-psychicznej i nie wiem, czy w takim stanie mogłabym w pełni świadomie stwierdzić, że chcę spędzić z tym człowiekiem resztę życia.
Plusów jest cale mnóstwo. Minus jeden, choć bardzo duży – to jest cholernie trudne.
Czekam na…
Bo właściwie my czekamy z seksem, czy czekamy na niego? Językowo i psychologicznie to są trochę dwie perspektywy. W przypadku pierwszej coś zostaje nam zabrane – nie możemy współżyć, czekamy, aż wreszcie ten zakaz zniknie. W drugiej czekamy na coś cudownego, co się ma dopiero wydarzyć – od razu przypomina mi się dziecięce czekanie na prezenty pod choinką – nikt mi niczego nie zabiera, mam coś dostać.
Kasia
Bo jestem nędzny i nieszczęśliwy, a serce jest we mnie zranione.
Ps 109, 22
Wierzymy, że Bóg stwarzając świat wszystko co zrobił uznał za dobre, a nawet bardzo dobre. Stwarzając taką istotę jak człowiek dał jej taką a nie inną naturę, także tą seksualną, która jest Jego zamysłem i jest dobra.
Dlaczego więc w Kościele mówi się, że seks jest zły i pochodzi od szatana? Otóż Kościół tego nie mówi. Kościół mówi tylko, że seks jest dla małżonków, ale też nie dlatego, że są ponad innymi, tylko dlatego, ze podczas zaślubin Bóg im pobłogosławił, a oni obiecali sobie zawsze się kochać. Seks nie jest wtedy aktem tylko fizycznym, nie tylko wyrażaniem miłości, jest również celebrowaniem daru jakim jest sakrament małżeństwa.
Jak ma się do tego wszystkiego cytat z psalmu? Co ma do tego nędza, nieszczęśliwość i zranione serce? Bóg tak wymyślił rzeczywistość seksualną, że oprócz wszystkich duchowych cudowności jakie można jej przypisać, jest również przyjemna. Fakt ten jest o tyle istotny, że przyjemności jest sobie trudno odmówić, jest też tak pochłaniająca, że może zagłuszyć i skrzywić wiele innych pięknych sfer. Nędza i nieszczęśliwość popychają do szukania ukojenia – szybko, bezmyślnie i na wariata. Serce zranione wszystkimi przekłamanymi obrazami i doświadczeniami jeszcze to wzmaga myśląc, że się uleczy, ale rany tylko się pogłębiają.
Dlaczego więc zdecydowaliśmy z moja Narzeczoną czekać? Ja dlatego, że właśnie takie serce posiadam – zranione zepsutym obrazem „miłości”, nie umiejące kochać – tak naprawdę kochać. Kiedyś z przyjaciółmi rozmawialiśmy o Maryi, Józefie i ich „białym” małżeństwie. Dlaczego nie współżyli ze sobą?! Skoro to wszystko jest dobre, byli małżeństwem… Doszliśmy do wniosku, że Józef powinien być wzorem męskiej miłości dlatego, że kochał Maryje tak, że nie potrzebowała dopełniaczy – wystarczyło mu, że jest ze swoją oblubienicą, która jest jedyna w swoim rodzaju, bo wybrana przez Boga – miał zdrowe serce. I o to chodzi Kościołowi, żeby najpierw swoja żonę pokochać, zdrowym sercem, miłością w której nie ma wulgarności. Narzeczeństwo w czystości uczy tego, bo nie staram się być dobry dla Kasi, dlatego że oczekuję czegoś w zamian (chyba że pysznych muffinek) tylko tak staram się wyrażać miłość. Wtedy też serce leczy się, będąc coraz bardziej zdolne do miłowania.

Kasia Janowska
Autor