Wypisał się tylko długopis

Nie obchodziło mnie wiele, byle by tylko było dobrze. Ale dobrze wcale nie było. O tak, nie było dobrze. Skończyłam pewne etapy i milion razy zaczynałam od nowa. Paliłam mosty, rozpoczynając nowe wędrówki. Tusz w postaci nowych szans od losu też musi się kiedyś skończyć. Etapy te w liczbie bez cyfr trwają do dnia dzisiejszego.
Do dnia strasznego.
Dzisiaj nadziejka ostała w sercu, które zacofane w wieku dwudziestym pierwszym spowiła pajęczyna staroci i zapomnianych ideałów. One, palące się na stosie wśród pogrzebanych marzeń o wielkiej miłości, wiernej przyjaźni, zdobytych szczytach popularności odkryć nauki czy akceptacji współgrają jak trybiki w nieużywanych zegarach-kukułkach… i są niczym istotnym. Są mdłe i wyblakle. Bez sensu.
Wypisał mi się tusz w długopisie. Krótki sztyft, atrament o nie-niebieskim kolorze do stu procent upewnił mnie, że pora dać za wygraną. Czeka się na coś, przychodzi w zwolnionym tempie i robisz rewolucję, bo przecież warto… Ale potem, na szarym końcu wiadomo już tylko, że to jednak nie warto.
Palą się na stosie wśród pogrzebanych marzeń moje ideały. Nie dałam ciała. Wypisał mi się tylko długopis. Nie mam już czym zapisać kolejnego roku życia, które miało być Darem, a nie Karą. Nie popełniłam zbrodni. Nic przecież nie zrobiłam.
No właśnie.
Katarzyna Sycz

Katarzyna Sycz
Autor