Usłyszałam głos Pana Boga

W Rzeszowie zakończył się kolejny Festiwal Wiary. Jednym z wydarzeń była akcja „zagadaj księdza, zagadaj siostrę”. Zbiegło się to z rzeszowskimi juwenaliami, stąd zagadana przez nas siostra Oktawia mogła w międzyczasie usłyszeć teksty w stylu „siostra prawdziwa czy przebrana?”… A siostra okazała się jak najbardziej prawdziwa i opowiedziała nam swoją prawdziwą historię o tym, jak wygląda jej życie w zakonie.
zButa: Jak to jest, że młoda kobieta rezygnuje z takiego typowego życia, założenia rodziny, wychowanie dzieci i zamyka się z innymi kobietami?
- Oktawia: W moim przypadku było tak, że ja nigdy nie myślałam o życiu zakonnym. Dopiero w klasie maturalnej. I właśnie to jest to coś, każde powołanie jest tajemnicą. To jest głos Pana Boga. Każdy go odczytuje w swoim życiu inaczej. Myślę, że wciąż go odczytuję, bo ja po 9 latach w zgromadzeniu widzę różne rzeczy, które były już u początku, a dopiero teraz do mnie docierają. Nigdy nie myślałam o życiu zakonnym, ale zawsze chciałam służyć innym i to jest właśnie taka służba Panu Bogu i innym ludziom. A dlaczego w zgromadzeniu? Bo nigdy nie chciałabym być sama i dlatego jestem we wspólnocie, dlatego wspólnota jest tak ważna. Jezus mówił, gdzie jest dwóch zgromadzonych na modlitwie tam ja jestem pośród nich. I jeśli jesteśmy we wspólnocie, to zawsze możemy dużo dobrego zrobić. A dlaczego dominikanki?
Powiem tak… pochodzę z miejscowości, gdzie siostry dominikanki widziałam przez okno. Tak jak powiedziałam – siostrą nigdy nie chciałam być. No ale tak się stało. I to było bardzo mocne i silne. Nie mogę powiedzieć, że to było łatwe. Samo podjęcie decyzji bardzo dużo mnie kosztowało.
zButa: Dziewięć lat to już sporo czasu. Nie miała Siostra w tym okresie żadnych trudności, momentów zwątpienia?
- O: Były trudności, są też i będą. Choć to nie jest do końca tak, że jesteśmy zamknięte same ze sobą. Nie jesteśmy zgromadzeniem zamkniętym. Zmieniamy placówki, zmieniamy miejsca, spotykamy się w różnych wspólnotach, z różnymi osobami. Ale najważniejsze jest to, że jest Pan Bóg. Czy jest trudno? Jest tak samo trudno, jak w każdym życiu. W rodzinie też na pewno są różne trudności. W samotności też każdy coś przeżywa. Tak samo w życiu zakonnym czy kapłańskim są różne trudności. Każdy człowiek jest człowiekiem i niezależnie od tego, jaką drogę wybiera, to zawsze spotykają go jakieś doświadczenia. Myślę, że po to Pan Jezus nas doświadcza, żebyśmy potem też mogli pomagać innym ludziom w podobnych sytuacjach. Jesteśmy tymi doświadczeniami umocnieni i jest nam łatwiej potem pomagać innym. A trudności dobrze jest oddać Panu Jezusowi. Kiedy On jest na pierwszym miejscu, to jest się w stanie wszystko przetrwać.
zButa: Trudności oddać Jezusowi? Jak to siostra rozumie? Jak sobie z nimi radzić?
Przede wszystkim trwać na adoracji i modlić się na różańcu. Przez ręce Maryi oddawać Jezusowi całe swoje życie, powołanie, radości, smutki, doświadczenia. Jemu ufać i o wszystkim mówić. Pan Jezus nie pcha się na siłę do naszego życia, wie o tym co się w nas dzieje, ale chce żebyśmy Mu o tym mówili i Jemu wszystkie sprawy oddawali ” Panie Jezu Ty się troszcz”, ” Bądź uwielbiony” i On się troszczy, nawet jeśli nie od razu przychodzi rozwiązanie i odpowiedź. Wierzę, że dane doświadczenie doda mi sił i mnie umocni na dalszą drogę służenia innym. Jezus żyje i działa!
zButa: W jaki sposób Siostra pomaga innym, będąc w zakonie?
- O: Jak już wspomniałam, wybrałam zakon św. Dominika. Siostry dominikanki robią naprawdę dużo rzeczy, które mi się podobały. Pracują w katechizacji i są z chorymi. Mamy Domy Pomocy Społecznej, przedszkola, pracujemy w zakrystii, jako organistki. Ja akurat jestem przedszkolanką. Można powiedzieć, że macierzyństwo przelewa się na te dzieci. To, że siostry nie mają rodzin, to nie znaczy, że nie są matkami duchownymi. Są matkami i to wielu osób… Matkami starszych, chorych, biednych. Są również pomocą dla starszych, schorowanych sióstr, które przebywają w naszych większych domach formacyjnych. Myślę, że to wszystko jest takie żywe. I w tym się spełniam.
zButa: Co Siostra mogłaby na koniec powiedzieć młodym, którzy szukają swojej drogi życiowej?
- O: Myślę, że czasy są takie, że jest coraz trudniej. Młody człowiek jest postawiony w trudniejszych sytuacjach. Czasy się zmieniają. Jest dużo dóbr ziemskich, którym ulegamy. Dotyka to młodych szczególnie. A taką poważną decyzję na całe życie trudno jest podjąć. Myślę, że najważniejsze jest to, żeby być wiernym swojemu powołaniu. Stawiać sobie w życiu zawsze jakiś cel. Jeśli postawimy sobie jakiś cel, to powinniśmy do niego dążyć. Dla każdego człowieka wierzącego takim celem jest Niebo i Zbawienie.
Ale żeby je zyskać, musimy coś stracić. W każdej sytuacji tak jest. W zakonie tracę rodzinę, nie mogę być biologiczną mamą. Tracę coś dla jakiegoś dobra, dlatego, że akurat Pan Jezus mnie wybrał do tego. Właśnie mnie… czego sama nigdy bym się nie spodziewała. To jest ten ogromny dar i łaska powołania. Wybiera mnie, żebym Jemu służyła w taki sposób, by przez swoją posługę innych też przyciągać do Niego. Zrezygnuję z czegoś dla czegoś. W rodzinie małżonkowie rezygnują z siebie, żeby się oddać żonie czy mężowi. W tym wszystkim dążymy do celu, do Pana Boga. Chodzi o to żeby się nie bać. Nie być egoistą i potrafić czasem zrezygnować z siebie, by być też dla innych.
Na koniec chciałabym jeszcze serdecznie zaprosić wszystkich młodych na czuwania nocne organizowane przez nasze Zgromadzenie w I sobotę miesiąca od października do czerwca w Białej Niżnej koło Grybowa. Na każdym czuwaniu możemy sie wspólnie spotkać, pomodlić, wysłuchać ciekawej konferencji, porozmawiać, podczas Adoracji skorzystać z Sakramentu pokuty i około północy uczestniczyć wspólnie w Mszy Św. Więcej informacji można znaleźć na naszej stronie dominikanki.pl lub na facebooku.

Marta Rurak
Autor