Rozmiar ma znaczenie

Strona w którą pójdę wybrana, więc należy przygotować się do tego pierwszego kroku. Miało iść jak z płatka, ale nie do końca tak wyszło. Nieraz z Kasią poruszaliśmy te tematy, więc teoretycznie miałem pojęcie, co jak miało wyglądać. Jednak jak na mój niezbyt romantyczny umysł było dosyć sporo kombinowania.
Najtrudniejszy pierwszy krok
Chociaż Anna Jantar ma miłe dla ucha piosenki, nigdy nie trafiały do mnie ich słowa. Ale kiedy zacząłem myśleć o tekście, który teraz czytasz, od razu ta piosenka pojawiła się w mojej głowie. Pierwszy krok najważniejszy, rok mija szybko… A może nie taki pierwszy, bo to nie będzie pierwsza randka, pocałunek, ani pierwszy krwawy księżyc. Wszystkie te wydarzenia też były krokami, ważnymi, wcześniejszymi, ale takimi, po których mogłem zrobić jeden w tył. Oczywiście niektórzy powiedzą, że zawsze można się cofnąć, ale ja podejście mam takie, że niekiedy zawrócić nie można, że czasami trzeba przestać być chłopakiem i stać się co najmniej młodym wilkiem (pozdro dla kumatych J), a najlepiej mężczyzną.
Dzisiaj, jeśli jeszcze nie zauważyłeś, będzie oczywiście o zaręczynach, ale z innej strony – z męskiej perspektywy, takiej praktycznej. Kobiety mogą poczuć się tym tekstem rozbawione lub zauroczone nieporadnością przyszłego narzeczonego. Jednak artykuł jest najbardziej kierowany do chłopaków, mężczyzn, ale nie jako poradnik (porady kosztują), lecz spojrzenie na coś, o czym mężczyźni nie zwykli rozmawiać z przesadną wylewnością.
Pierwszy krok, ale czy w tę stronę?
Czy to ta, czy to nie ta…? To moje przeznaczenie czy ślepy traf? Kocham ją, czy sam nie wiem co to jest? Tak, pytań jest wiele, też je miałem. Pomoc w odpowiedzi uzyskiwałem z wielu źródeł. Przede wszystkim zmusiłem się do duuużej ilości myślenia mózgiem, ale też sercem. Z pomocą przychodzą również… internety! A dokładnie cała masa artykułów, katechez i biblijnych komentarzy na ten temat. Czy to będzie dominikanin, jezuita, „zwykły” ksiądz – nie ma znaczenia. Jednak PRZEDE WSZYSTKIM prosiłem o pomoc duchowego kierownika, aby mieć wsparcie w rozeznaniu powołania. Bo przeznaczenia czy dwóch połówek jabłka nie ma! Jest powołanie, nie przeznaczenie.
Rozmiar ma znaczenie
Strona, w którą pójdę wybrana, więc należy przygotować się do tego pierwszego kroku. Miało iść jak z płatka, ale nie do końca tak wyszło. Potrzebowałem pierścionka. Nieraz z Kasią poruszaliśmy temat zaręczyn, więc teoretycznie miałem pojęcie co jak miało wyglądać. Ulubiony kolor, styl biżuterii, odpowiednia dawka romantyzmu. Jak na mój niezbyt romantyczny umysł było dość sporo kombinowania. Raz przechodząc koło jubilera pomyślałem, że zagadnę, może ktoś mi coś doradzi. Powiedziałem jaki pierścionek ma być, pani pokazała mi cztery, a ja patrząc na nie nie widziałem większych różnic… Spróbowałem zrobić to z przyjaciółmi. I wtedy się dopiero zaczęło… Ze wszystkich możliwych sklepów wyselekcjonowaliśmy osiem całkiem ładnych błyskotek. Osiem! A ja potrzebowałem jednego, ale pięknego. Kolejne znajome niewiasty pomogły mi wybrać dwa, a potem ja, sam, wybrałem ten najpiękniejszy. Wybrałem, ale na tym nie koniec, bo okazało się, że pierścionki maja rozmiary i to nie podane w jednostkach SI, więc o oszacowaniu nie było mowy. Całe szczęście moje przyjaciółki obmyśliły fortel i zdobyły rozmiar tak, że przyszła narzeczona się nie domyśliła (po raz kolejny potwierdzając, dlaczego ślepa).
Wysoka poprzeczka
Miałem wszystko oprócz pomysłu jak i gdzie to zrobić. Dużą trudnością okazały się zaręczyny, jakie zorganizował mój przyjaciel… Teatr, spektakl światła, saksofon… To postawiło mnie w sytuacji, w której musiałem wymyślić coś super. Kiedy miałem jeden z najlepiej obmyślonych planów (chociaż wcale nie jakiś ekstra, nic szczególnego) okazało się, że moi znajomi organizują wyjazd do Wiednia. I jakby to sztampowo i klasycznie nie brzmiało, pomyślałem, że to dość ładne miasto, może w sam raz na oświadczyny. Na pewno wydało mi się lepszą opcją niż mój pomysł, a kiedy komuś mówiłem, że oświadczam się w Wiedniu, nie pytał o szczegóły, tylko rozdziawiał nieco gębę, zupełnie niepotrzebnie. Pierwszy krok, a nawet wykrok, wykonałem zaraz przed wyjazdem z Austrii, żeby chociaż trochę działać z zaskoczenia. Powiedziała tak, ludzie bili brawo, nawet znalazł się szampan. Czułem, że zrobiłem dobrze i ze stroną, i z rozmiarem, i z miejscem, i z Nią.

Krok, a nawet wykrok, pod Belwederem. Fot. Barbara Kosior
P.S.
Ani Belweder, ani szampan, nawet kolor kamyczka nie były i nie są dla mnie jakoś szczególnie ważne. Ważne jest to, że to zrobiłem, oświadczyłem się, dając tej kobiecie znak, że chcę, żeby była moją żoną. Okoliczności też mają swoją wartość, mamy dzięki temu fajne zdjęcia, miłe wspomnienia, wiem, że tym wszystkim sprawiłem dużą przyjemność mojej narzeczonej. Ale to są dodatki.
Karol

Karol Łoboda
Autor